Student łata dziurę budżetową
Dzięki temu, że młodzież opozycji nie kocha - Platforma może kochać młodzież platonicznie i oszczędzać na tym związku. Efekt? Kochający młodzież politycy PO zmniejszyli w tym roku ilość przyznawanych studentom stypendiów naukowych (zwanych teraz rektorskimi). Od teraz na stypendia może liczyć tylko 10 proc. studentów (wcześniej, dla przykładu, na UW było ich 15 proc., a na UJ - 18 proc.). Mało tego - stypendium będzie też ciężej uzyskać, bo nie tylko średnia zaważy o jego przyznaniu, ale też osiągnięcia naukowe i udział w konferencjach - co sprawia, że do policzenia liczby stypendystów wśród pierwszoroczniaków nie trzeba będzie posiadać matematycznych zdolności ministra Jacka Rostowskiego - wystarczą palce jednej ręki. Zmienił się też tryb przyznawania stypendiów. Dawniej się na nie po prostu czekało, teraz, jeśli oczywiście student był na tyle bystry, że dostrzegł "zmiany, zmiany, zmiany", musi szybko złożyć wniosek (nie złożyliście? Jest już za późno). Obecny rok akademicki jest też ostatnim, w którym studenci studiów dziennych mogą się bezpłatnie edukować na więcej niż jednym kierunku. W obliczu światowego kryzysu i sytuacji, w której 30 proc. absolwentów uczelni wyższych nie może znaleźć pracy, państwo powinno przecież oszczędzać. Więc oszczędza - na wykształceniu swoich obywateli (po co ich kształcić, skoro w czasie kryzysu i tak nie znajdą pracy?). Zresztą na wszystkich oszczędzać nie będziemy - Platforma chwali się wszak takimi projektami, jak "Diamentowy Grant", czyli finansowaniem badań naukowych stu najlepszych studentów kraju. Tak, aż stu.
Czy naprawdę oszczędności musimy szukać w kieszeniach studentów?